ADVERTISEMENT


This is an archived version of the site. It will not be updated again. Thank you for your interest.

SUPPORT US!

September 16, 2011

Watykanista o znaczeniu tiary i zmianach w Mszy papieskiej


Oto polskie tłumaczenie wywiadu przeprowadzonego przez Radio Watykańskie z Ulrichem Nersingerem, autorem dzieła Liturgien und Zeremonien am Päpstlichen Hof (dotąd wydano pierwszy z dwóch tomów).



Obszerne dzieło Ulricha Nersingera zatytułowane zostało „Liturgie i ceremonie dworu papieskiego”. Autor jest specjalistą w dziedzinie ceremonii historycznych na Watykanie i przedstawia w swojej książce w wymownych świadectwach papiesko-dworską przeszłość i jej pozostałości w naszych czasach. Przykładowo autor poświęca obszerny rozdział rodzinie papieskiej. Było wtenczas wielu tajemnych biskupów, prałatów, urzędników, świeckich i duchownych jednocześnie. Na początek Gudrun Sailerr pragnie dowiedzieć się od autora, co pozostało obecnie z dawnych wysokich stanowisk.

W roku 1968 za papieża Pawła VI mieliśmy reformę Kurii [Rzymskiej]. Wiele urzędów zniesiono lub zmieniono, lub też ‘unowocześniono’ ich nazwy. Niemniej wiele urzędów przetrwało, przy czym przeważnie pod inną nazwą.

Jakie to były urzędy?

Mamy ich kilka, gdy głowa państwa, minister lub ambasador składa wizytę Ojcu Świętemu nie przychodzi do papieża jedynie w towarzystwie duchownych, lecz także w asyście świeckich. Pośród owych świeckich była wcześniej grupa o nazwie „Tajemni szambelani z mieczem i płaszczem”. Tak się nazywali, bowiem nosili hiszpańskie kostiumy dworskie, bardzo imponujące szaty, które z biegiem czasu po Soborze zniesiono i zmieniono ich nazwę. Z tajemnych szambelanów z mieczem i płaszczem powstali tzw. Gentiluomini di Sua Santità, czyli szlachta Jego Świątobliwości. Urząd ów piastują zasłużeni świeccy, przeważnie z Rzymu. Nie noszą już na sobie hiszpańskich szat, lecz frak [płaszcz] i order oraz charakterystyczny łańcuch z papieskimi insygniami, tiarą oraz skrzyżowanymi kluczami.

Poświęca Pan obszerny rozdział tematowi tiary. W dzisiejszych czasach trudno sobie wyobrazić, że papież nosił niegdyś koronę królewską – była ona szczególnych znakiem ziemskiej władzy.

Papież nigdy nie nosił tiary w czasie ceremonii [ściśle – przyp. red.] liturgicznych, – co najwyżej w drodze do lub od ołtarza. Tiara nie jest bynajmniej liturgiczną oznaką godności, lecz świecką oznaką suwerenności papieskiej.

Korona papieska składa się z trzech części i dowodzi Pan różnych interpretacji dotyczących jej formy. Które są najbardziej lub najmniej prawdopodobne dla owych trzech części?

Uważam, że w interpretacjach należy zachować powściągliwość. Słyszę i czytam wciąż bardzo wymyślne wykładnie. W XVII wieku ktoś napisał, że tiara oznacza życie Kościoła w trzech językach – hebrajskim, greckim i łacińskim i podobne porównania. Może należałoby się trzymać po prostu słów wypowiadanych w czasie koronacji papieskiej. Kardynał diakon nakładający papieżowi koronę mówi, że papież jest „ojcem książąt, władcą świata i namiestnikiem naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa”. To mogłaby być jedna z możliwych interpretacji.

Mówi Pan o ceremonii koronacji papieża w czasie teraźniejszym. Wiemy, że w dzisiejszych czasach nie ma już koronacji papieskiej, bowiem Paweł VI podarował [komuś] tiarę. Co ciekawe, można przeczytać w Pańskiej książce, że nikt nie chciał jej początkowo wziąć! Co się działo?

Paweł VI chciał podarować tiarę jako dar dla ubogich; tymczasem szybko zorientował się, że sprzedaż insygnium wcale nie była taka łatwa. Podarował ją wtedy kard. Spellmanowi z Nowego Jorku, sprytnemu człowiekowi interesu i wierzył, że ów sprzeda ją w ramach powierzonego zadania — oddania jej dla ubogich. To się jednak nie udało i ostatecznie tiara znalazła się w sanktuarium maryjnym w Waszyngtonie. Stoi w dolnym kościele a obok niej [jest] małe naczynko, do którego można wrzucać datki na papieskie cele charytatywne. Tak więc w końcu tiara pozostała w posiadaniu Kościoła, a przy tym spełnia swoje zadanie, bowiem ‘zbiera’ datki na ubogich. Rozmawiałem kiedyś z rektorem bazyliki, który powiedział, że w ciągu jednego roku zebrały się pokaźne środki.

A co z ceremonią papieskiej koronacji?

Choć Paweł VI oddał tiarę jako osobiste insygnium to nie zniósł jej w oficjalnych dokumentach. Zatem w jego dekrecie o wyborze papieża z 1975 roku, czyli ponad 10 lat od zniesienia tiary, znajduje się jeszcze akapit, mówiący, że po wyborze papież jest koronowany. Oddanie tiary przez Pawła VI było dlań aktem osobistym, nie zaś przepisem dla przyszłych pontyfikatów.

Czy oznacza to, że w dokumentach tiara żyje nadal tak jak przedtem?

Przynajmniej w dekrecie o wyborze papieża z 1975 roku, który został następnie na nowo potwierdzony kolejnymi dekretami — w nowszych dokumentach akapit ów został po prostu wykreślony.

Dwór papieski w swoim czasie przypominał dwory świeckie, które można było znaleźć w całej Europie. Doń należeli — jako praktyczny szczegół codziennego utrzymania — dostawcy dworscy. Wcześniej było ich bardzo wielu. Ilu?

W zasadzie w każdym obszarze można dostawcom zaopatrującym papieża i jego dwór nadać tytuł papieskiego dostawcy dworskiego. Byli nimi krawcy, dostawcy produktów spożywczych, np. dobrze znany włoski producent oliwy z oliwek – który w latach 20-tych otrzymał ów tytuł.

Czy dla tych osób był to rodzaj pewnego P[ublic] R[elations], szczególny zaszczyt, czy walczono o tytuł dostawcy dworskiego, czy w ogóle tytuł istniał oficjalnie?

Owszem i był nader pożądany! Był potężnym środkiem Public Relations. Ten, kto otrzymał ów tytuł, mógł być pewny, że w katolickim społeczeństwie zdobył szeroką klientelę. W Anglii sytuacja wyglądała podobnie. Wie Pan zapewne, że niektóre przedsiębiorstwa działają z ramienia Jej Królewskiej Mości „by appointment of Her Majesty The Queen” i że jest to symbol jakości. Ale jest też inny bardzo ciekawy przykład, gdy tytuł dostawcy dworu papieskiego mógł wpędzić firmy w poważne tarapaty. Przykładowo u nas w Niemczech w bawarskim Tirschenreuth była tkalnia, firma Mehler, która otrzymała w roku 1927 tytuł dostawcy dworu papieskiego. Była zeń bardzo dumna, znalazła się w prospektach reklamowych i przy wejściu do firmy powieszono godło papieskie, co było przywilejem. Firma jednakże wycierpiała wiele po przejęciu władzy przez skrzydło narodowo-socjalistyczne. W gazetach pojawiały się wiadomości, które przybrały jeszcze na sile w latach 1936-1938 i zaatakowały ów tytuł celowo, doprowadzając do czasowego zamknięcia fabryki.

Watykan potrzebował i nadal potrzebuje ochrony różnych gwardii. Dziś ma do dyspozycji Żandarmerię Watykańską i Gwardię Szwajcarską – wcześniej były to jeszcze dodatkowo Gwardia Szlachecka i Gwardia Palatyńska. Co to były za gwardie?

Gwardia Szlachecka składała się z 70 szlachciców i w 1801 roku została na nowo utworzona. Wcześniej istniał szlachecki korpus rycerski strzegący papieża, lecz w czasie zawirowań francuskich, czyli okupacji Państwa Kościelnego w roku 1798, został zniesiony. Nowo założona Gwardia Szlachecka miała zaprosić szlachtę Państwa Kościelnego do służby na dworze papieskim. Gwardia Palatyńska z kolei powstała w roku 1850 i miała także poprzedniczki, Milicję Obywatelską [niem. Bürgermiliz], składającą się z obywateli rzymskich, ok. 500 mężczyzn. Obie gwardie miały za zadanie reprezentowanie mieszkańców Rzymu u papieża. Gdy przyjrzymy się owym czterem gwardiom istniejącym do roku 1970, reprezentowały one całe społeczeństwo: szlachtę, mieszczaństwo, następnie żandarmerię składającą się z prostych ludzi i na koniec formację piechoty, czyli Gwardię Szwajcarską.

Gwardia Palatyńska jest szczególnie ciekawa z punktu widzenia historyków epoki. W czasie II Wojny Światowej gwardia ta poszerzyła znacznie swoje szeregi…

Owszem. Gwardia Palatyńska w latach 1943-1944 odgrywała wielką rolę. W owym czasie Rzym okupowały wojska niemieckie i chodziło o to, by chronić wielu uciekinierów, czy to prześladowanych z powodów politycznych czy też mieszczan żydowskich. Wielu znalazło schronienie w watykańskich posiadłościach i to nie tylko w samym Watykanie, lecz także w wielu pałacach i budynkach o statusie eksterytorialnym. Okazało się wtenczas, że budynki te potrzebowały pewnej ochrony. Nie wiedziano, jak można byłoby temu zaradzić, zatem „wzięto” Gwardię Palatyńską i [tam] postawiono, ponieważ było wówczas ponad 20 posiadłości eksterytorialnych. Gwardia Palatyńska pełniła w tych trudnych czasach dwojaką funkcję: z jednej strony strzegła posiadłości, z drugiej zaś stwarzała możliwość zabrania do nich szczególnie zagrożonych obywateli Rzymu i dania im schronienia przed prześladowaniem policji faszystowskiej, SS i Wehrmachtu. Wtedy to po raz pierwszy powołano do Gwardii papieskiej mieszczan żydowskich, cały ich zastęp - tak więc pod ochroną Państwa Kościelnego byli oni strzeżeni podwójnie: raz jako strażnicy, drugi zaś jako strzeżeni.

Dochodzimy teraz do Mszy papieskiej: jakie są w Pana mniemaniu najbardziej oczywiste różnice pomiędzy dzisiejszą Mszą sprawowaną przez papieża Benedykta, a powiedzmy Mszą papieską sprawowaną w połowie XIX wieku?

Ledwo można je porównać. W moim przekonaniu, główna przyczyna tkwi w tym, że w „starej” Mszy papieskiej brały udział rzesze ludzi. Na Watykanie był ktoś, kto odgrywał pewną rolę na dworze papieskim, i był włączony w pewien sposób do owej liturgii. Dziś widzimy, że pokaźna część prałatów, biskupów, kardynałów a także świeckich sama siedzi w łodzi Kościoła. Wcześniej coś takiego należało raczej do rzadkości. Kiedyś był ktoś, kto należał do papieskiej rodziny lub Kaplicy, kto był w pewien sposób zaangażowany w liturgię, niezależnie od tego, czy była to jedynie mała rólka bądź czynność. Różnica względem czasów nam współczesnych polega też naturalnie na tym, że kiedyś było o wiele mniej Mszy [w ścisłym sensie – przyp. red.] papieskich. Mieliśmy do czynienia z pewnego rodzaju stopniowaniem, nie zawsze papież sprawował liturgię sam, lecz przewodził Mszy lub liturgii, zaś celebransem był arcybiskup lub kardynał. Od kilku dziesięcioleci mamy pewną rozmaitość i mnogość Mszy papieskich, co było kiedyś nie do pomyślenia.

Czy może Pan powiedzieć ilu mniej więcej dostojników lub świeckich miało swoje role?

Trudno powiedzieć, ale gdy przyjrzy się Pan starym zdjęciom, zobaczy Pan rzesze ludzi otaczających papieża. Mogę wymienić pewne funkcje, które dziś byłyby nie do pomyślenia: niegdyś było na przykład wiele klas prałatów, które mamy jeszcze dzisiaj, bardzo aktywnych, którzy uczestniczyli w liturgii. Myślę na przykład o sędziach Roty Rzymskiej. Prałaci ci siedzą dziś na Mszy papieskiej w sekcji dla wiernych. Kiedyś np. asystowali papieżowi w drodze do ołtarza. Papież miał na sobie szeroki płaszcz, którego końce przytrzymywali, lub nieśli krzyż procesyjny, czy też pełnili inne posługi np. turyferarza, czyli tego, który niósł kadzielnicę. Albo sędziowie Sygnatury Apostolskiej: ich posługą było niesienie świec, co dziś, niestety, jest nie do pomyślenia.

Jak długo trwało wówczas nabożeństwo papieskie?

Wraz z przygotowaniem trwało wiele godzin. I nie należy sobie go wyobrażać jako liturgii bardzo sztywnej. Kiedyś były wielkie trybuny dla różnych uczestników liturgii, dla korpusu dyplomatycznego, szlachty, wiernych oraz przełożonych zakonnych [niem. Ordensoberen]. Pod trybunami były tzw. bufety. Tam uczestnicy, którzy pełniący bardzo długą służbę mieli możliwość odświeżenia się wodą i innymi artykułami. Była to więc rzecz bardzo żywa, i ponieważ liturgie ciągnęły się godzinami, była możliwość zmiany osób i ich odejścia, by się odświeżyć.

Brzmi to wręcz jak atmosfera święta ludowego, prawdziwego świętowania...

Myślę, że chodzi jeszcze o coś innego. Gdy ogląda się filmy z lat czterdziestych i pięćdziesiątych liturgia wygląda jak mrowisko. Ale mrowisko, które wie, co ma robić. Dlatego też funkcjonowało i było pełne życia. Czasem się za tym tęskni. Niektóre liturgie u Świętego Piotra jawią mi się dziś jako bardzo dostojne, ale czasami brakuje mi nieco żywszej iskierki.

Jedną z ważniejszych ceremonii dotyczących urzędu papieskiego jest Konklawe. Dla nas naturalnie odbywa się ono w Kaplicy Sykstyńskiej. Kaplica nie zawsze jednak była miejscem wyboru papieża.

Bynajmniej. Jeszcze w XIX wieku jedno z najsłynniejszych Konklawe miało miejsce w Wenecji. Miało ono miejsce po upadku Państwa Kościelnego, lub inaczej – okupacji przez wojska francuskie. Było to Konklawe, które wybrało Piusa VII. Kolejne posiedzenia Konklawe miały miejsce na Kwirynale. Dopiero Leon XIII dostrzegł, że po upadku Państwa Kościelnego istnieje tylko jedna możliwość – odbycie Konklawe w Kaplicy Sykstyńskiej.

Czy Cappella Sistina była zatem praktycznie rozwiązaniem z konieczności?

Niezupełnie, bowiem była też wcześniej miejscem wyborów. Sądzę, że jest to miejsce bardziej godziwe, dostojniejsze, motywujące wyborców.

W późnym średniowieczu wybór papieża miał miejsce na Lateranie...

...między innymi. Tym niemniej posiedzenia Konklawe miały też miejsce w Viterbo i innych miastach.

Wcześniej wybór papieża odbywał się pod strażą dzisiejszej ‘security’ w Rzymie, gdyż w przeciwnym razie dochodziłoby łatwo do ekscesów i zamieszania wszelkiego rodzaju. Jakie były mechanizmy obronne Konklawe na przestrzeni wieków?

Była pewna rzymska rodzina książęca, której powierzono to zadanie. Szlachcic nosił tytuł marszałka Świętego Kościoła Rzymskiego i Stróża Konklawe i miał silną władzę militarną. Tak więc mógł zwołać wojsko, ale musiał też się sam częściowo angażować. Pewnego razu musiał chronić Konklawe osobiście, a do tego jeszcze mieszkania i pałace kardynalskie – gdyż, gdy tylko lud dowiedział się, który z kardynałów został papieżem, miał w zwyczaju szturmować pałac owego kardynała i z domu nie zostawał kamień na kamieniu. Była tzw. grupa szybkiej interwencji marszałka, która wysyłała tam rycerstwo ku wzmocnieniu obecnych tam już straży. Tymczasem również samo Konklawe wymagało ochrony, bowiem zawsze istniało niebezpieczeństwo, że siły ziemskie próbowałyby wywrzeć [na nie – przyp. red.] jakiś wpływ. Do końca istnienia Państwa Kościelnego straże te przejęły pewne jednostki armii papieskiej. Od roku 1870 gwardia domowa przejęła pałeczkę strażniczą, Gwardię Szwajcarską, Gwardię Szlachecką, Gwardię Palatyńską i naturalnie Żandarmerię Papieską.

W pierwszym 500-stronicowym tomie opisuje Pan pełnię ceremonii o charakterze kościelnym i świeckim w czasie reformy kurii, bowiem przed reformą Pawła VI, którą przywołuje Pan na wstępie, bogactwo ceremonialne było o wiele większe. Jaki cel przyświeca Pańskiemu dziełu?

Chciałem po prostu pokazać, jakie mamy bogactwo. Przywołuję naturalnie wiele rzeczy, których już dziś się nie wykonuje, które jednakże żyją lub mogą żyć nadal w ten czy inny sposób. Wielu rzeczy, które zniesiono, nie możemy ożywić na nowo w sposób sensowny. Jednak istnieją nadal elementy, nad którymi warto się zastanowić, jak by je jeszcze można ponownie wbudować lub jak wykorzystać bogactwo niegdyś dawane przez nie Kościołowi. Jestem przekonany, że przy tym trzeba być wolnym od ideologii. Rzecz należy postrzegać przez pryzmat historii i nauki, patrząc na to, co ma sens i należałoby się także nieco zastanowić, co serce podpowiada.

Które ze zniesionych elementów ceremonii papieskich warto byłoby Pańskim zdaniem ponownie wprowadzić?

Przykładowo istnieje możliwość (której już jesteśmy świadkami na Mszach papieskich) ponownego wzięcia co pocześniejszych szat z historycznych zbiorów. Uważam to za sensowne, lecz oczywiście w rozsądnym zakresie. Wybór szaty lub rokiety nie powinien być wyborem samym w sobie, lecz środkiem pomocniczym, środkiem przekazu dla historii i środkiem wyrazu; nigdy jednak zwiastunem wojny – niezależnie od tego, po której stronie się stoi.

Dzieło pt. „Liturgia i ceremonie dworu papieskiego“ (tom I) Ulricha Nersingera ukazało się staraniem wydawnictwa nova & vetera.

---

Tłumaczenie: Anna Filomena Kaźmierczak

September 7, 2011

Neuerscheinung: Feiern, Zeremonien und Rituale am Papsthof


Radio Vaticana: „Liturgien und Zeremonien am Päpstlichen Hof“ heißt ein umfangreiches Werk aus der Feder von Ulrich Nersinger. Der Autor ist Spezialist für historische Zeremonien im Vatikan und schwelgt in seinem Buch in beredten Zeugnissen der päpstlich-höfischen Vergangenheit und ihrer Überbleibsel in der Gegenwart. Ein langes Kapitel widmet Ulrich Nersinger beispielsweise der päpstlichen Familie. Da gab es eine Menge Geheimprälaten, Geheimmonsignori, Geheimämter, die Laien und Kleriker gleichermaßen innehatten. Was ist davon heute noch in Amt und Würden, wollte Gudrun Sailerr im Interview zunächst von Ulrich Nersinger wissen.



Wir hatten 1968 eine Reform der Kurie durch Papst Paul VI. Es sind viele Ämter entweder aufgehoben oder umgewandelt worden, oder der Name wurde modernisiert. Aber es gibt immer noch eine ganze Reihe dieser Ämter, meistens aber unter einem anderen Namen.

Welche Ämter wären das?

Wir haben etwa, wenn ein Staatsoberhaupt, ein Minister oder Botschafter den Heiligen Vater besucht, wird er nicht nur von Geistlichen zum Papst geleitet, sondern auch von Laien. Unter diesen Laien gab es früher eine Gruppe mit dem Namen „Geheime Kammerherren mit Degen und Mantel“. Die hießen so, weil sie die spanische Hoftracht trugen, ein sehr imposantes Gewand, das hat man im Lauf der Jahre nach dem Konzil abgeschafft und auch den Namen geändert. Es wurden dann aus den geheimen Kammerherren mit Degen und Mantel die Gentiluomini di Sua Santità, die sogenannten Edelleute Seiner Heiligkeit. Das sind verdiente Laien, meist aus Rom, die dann dieses Amt ausüben. Sie tragen nicht mehr die spanische Hoftracht, sondern Frack und Orden und eine besondere Kette, an denen die päpstlichen Insignien, Tiara und die gekreuzten Schlüssel hängen.

Der Tiara widmen Sie ein langes Kapitel in Ihrem Buch. Heutzutage kann man sich kaum mehr eine Vorstellung davon machen, dass der Papst eine Herrscherkrone trug – zumal sie ja ein Zeichen weltlicher Herrschaft war.

Die Tiara wurde nie zu liturgischen Zeremonien des Papstes getragen. Höchstens wenn der Papst zu einer Liturgie hinzog und sich von einer Liturgie entfernte. Aber sie ist kein liturgisches Würdezeichen, sondern ein weltliches Hoheitszeichen des Papstes.

Die Papstkrone ist dreiteilig, und Sie führen verschiedene Interpretationen für diese äußere Form an. Welches sind denn die wahrscheinlichsten bzw. die unwahrscheinlichsten Deutungen für die drei Reifen der Tiara?

Ich glaube, man sollte sich bei der Interpretation sehr zurückhalten. Ich höre und lese immer wieder Interpretationen, die sehr abstrus sind. Jemand schrieb im 17. Jahrhundert, das bedeute, dass die Kirche in den drei Sprachen Hebräisch, Griechisch und Latein lebe, und ähnliche Vergleiche. Vielleicht sollte man sich einfach an die Worte halten, die bei der Krönung gesprochen werden. Wenn der Kardinaldiakon dem Papst die Tiara aufsetzt, spricht er davon, dass der Papst „der Vater der Fürsten, der Lenker der Welt und der Statthalter unseres Heilandes Jesus Christus“ ist. Das sollte man als eine mögliche Interpretation sehen.

Sie haben jetzt von der Zeremonie der Papstkrönung im Präsens gesprochen. Wir wissen, dass es heute keine Papstkrönung mehr gibt, weil Paul VI. die Tiara verschenkt hat. Interessant ist in Ihrem Buch nachzulesen, dass die Tiara zunächst niemand haben wollte! Wie lief denn das?

Der Papst hatte die Tiara als Geschenk für die Armen gedacht, sah aber schon früh, dass es gar nicht so einfach war, diese Insignie zu verkaufen. Er gab sie dann Kardinal Spellman von New York, der auch ein gewiefter Geschäftsmann war, und hat geglaubt, dass er sie im Sinn dieses Auftrages, sie den Armen zu widmen, verkaufen könne. Das ist aber nicht gelungen, und schließlich ist sie ins Nationalheiligtum, ins Marienheiligtum nach Washington gekommen. Dort steht sie in der Unterkirche, und daneben befindet sich ein kleines Gefäß, in das man Geld werfen kann für die karitativen Dienste des Papstes. Sie ist also letztlich in kirchlichem Besitz geblieben, erfüllt aber auch die Funktion, dass Gelder für die Armen eingehen. Ich habe einmal mit dem Rektor der Basilika gesprochen, er sagt, es sind doch ganz große Beträge, die sich dort im Lauf eines Jahres ansammeln.

Und die Papstkrönung als Zeremonie?

Nun, Paul VI. hat zwar die Tiara als persönliche Insignie verschenkt, aber er hat sie in den offiziellen Dokumenten nicht abgeschafft. So ist in seinem Papstwahldekret von 1975, also über zehn Jahre nachdem er die Tiara niedergelegt hatte, noch den Passus drin, dass nach der Wahl der Papst gekrönt wird. Paul VI. hat das als persönlichen Akt gesehen, nicht so sehr als Vorschrift für kommende Pontifikate.

Heißt das, in den Dokumenten lebt die Tiara nach wie vor weiter?

Zumindest im Papstwahldekret von 1975, das ist ja nun auch schon erneuert worden durch andere Dekrete, in den neueren Dokumenten ist der Passus einfach gestrichen worden.

Der päpstliche Hof war zu bestimmten Zeiten vergleichbar mit weltlichen Höfen, wie wir sie in ganz Europa finden konnten. Dazu gehörten – als praktisches Detail der Alltagsversorgung – die Hoflieferanten. Von denen es in früherer Zeit eine ganze Menge gab. Welche denn?

Im Grund konnte man in jedem Bereich, der zur Versorgung des Papstes und seines Hofes gehörte, den Titel eines päpstlichen Hoflieferanten erlangen. Das waren Schneidereien, Lieferanten von Lebensmitteln, zB ein ganz bekannter italienischer Olivenöl-Produzent hatte in den 20er Jahren den Titel eines Hoflieferanten erhalten.

War das für die Betreffenden eine PR-Maßnahme, eine besondere Ehre, riss man sich um den Titel Hoflieferant, gab es den Titel überhaupt hochoffiziell?

Es gab diesen Titel, und er war äußerst begehrt! Er war eine Public Relations Maßnahme ungeheuren Ausmaßes. Wer diesen Titel bekam, konnte sicher sein, dass er unter der katholischen Bevölkerung eine große Kundschaft gewann. Ähnliches haben wir in England, Sie wissen, dass bestimmte Geschäfte by appointment of Her Majesty The Queen stehen und dass das auch für das Unternehmen ein Qualitätszeichen ist. Es gibt aber auch ein hochinteressantes Beispiel, dass der Titel päpstlicher Hoflieferant Firmen in schwierige Situationen bringen konnte. Da haben wir in Deutschland im bayerischen Tirschenreuth eine Tuchweberei gehabt, die Firma Mehler, die bekam 1927 den Titel eines päpstlichen Hoflieferanten. War sehr stolz darauf, hat ihn auch in allen Werbeprospekten geführt, und am Eingang zur Firma war das päpstliche Wappen angebracht, was ein Privileg war. Die Firma hat aber, als die Nationalsozialisten die Macht übernahmen, schwer darunter gelitten. Es gibt Zeitungsberichte, die mehrfach in den Jahren 36 und 38 in boshaftester Absicht diesen Titel angriffen, was zur zeitweiligen Schließung der Fabrik führte.

Der Vatikan bedurfte und bedarf bis heute des Schutzes durch diverse Wachkorps. Heute stehen dafür die Vatikangendarmerie und die Schweizergarde zur Verfügung, früher gab es zusätzlich noch die Nobelgarde und die Palatingarde. Was waren das für Truppen?

Die Nobelgarde bestand aus 70 Adeligen, die 1801 neu gegründet worden war. Es gab vorher schon adlige Ritterkorps, die den Papst bewachten, aber im Verlauf der französischen Wirren, also der Besetzung des Kirchenstaates im Jahr 1798, aufgehoben wurden. Die neu gegründete Nobelgarde sollte die Adeligen des Kirchenstaates dazu einladen, ihren Dienst am Hof des Papstes zu leisten. Die Palatingarde ist hingegen eine Gründung aus dem Jahr 1850, auch sie hatte Vorgängerorganisationen, es ist eine Bürgermiliz aus römischen Bürgern, sie war zirka 500 Mann stark. Beide Garden hatten auch den Auftrag, das römische Volk beim Papst zu repräsentieren. Wenn wir uns die vier Garden anschauen, die bis 1970 bestanden, so repräsentierten sie die ganze Bevölkerung: Adel, Bürgertum, dann die Gendarmerie, die sich aus einfachen Leute zusammensetzt, und schließlich die Landsknechte, das waren die Schweizergardisten.

Die Palatingarde ist aus Sicht der Zeithistoriker besonders interessant. Während des zweiten Weltkriegs wuchs ja dieses päpstliche Schutzkorps beträchtlich an…

Ja, die Palatingarde hat in den Jahren 1943 und 44 eine sehr große Rolle gespielt. In dieser Zeit war ja Rom von den deutschen Truppen besetzt, und es ging darum, viele Flüchtlinge, ob das politisch Verfolgte oder jüdische Mitbürger waren, zu beschützen. Und viele sind in vatikanische Besitzungen geflüchtet, in den Vatikan selber, aber auch in vielen Palästen und Gebäuden, die exterritorialen Status hatte. Es zeigte sich dann, dass diese Gebäude irgendeine Bewachung brauchten. Da man aber nicht wusste, wen man sonst einsetzen konnte, hat man die Palatingarde genommen und sie aufgestockt, denn es gab über 20 exterritoriale Besitzungen. Die Palatingarde hat in dieser schwierigen Zeit eine doppelte Funktion ausgeübt. Sie hat einerseits diese Besitzungen bewacht, andererseits war es eine Möglichkeit, besonders gefährdete Bürger Roms in sie aufzunehmen und sie so der Verfolgung durch die faschistische Polizei oder die deutsche SS und die Wehrmacht zu schützen. Es war das erste Mal, dass in einer päpstlichen Garde jüdische Bürger aufgenommen worden sind, eine ganze Reihe von ihnen, und so unter dem Schutz des Kirchenstaates zweifach geschützt wurden: Einmal als Bewacher, und einmal als Bewachte.

Wir kommen zur Papstmesse: was sind denn aus Ihrer Sicht die augenfälligsten Unterschiede einer heutigen Messe, wie Papst Benedikt sie feiert, zu einer Messe, sagen wir, Mitte des 19. Jahrhunderts?

Man kann das eigentlich nur sehr schwer vergleichen. Ich glaube ein Hauptgrundzug ist, dass in der alten Papstmesse sehr, sehr viele Leute beteiligt waren. Es war im Grunde jeder, der am Vatikan, am päpstlichen Hof eine Rolle spielte, auf irgendeine Art in dieser Liturgie integriert. Heute sehen wir, dass ein Großteil der Prälaten, der Bischöfe, der Kardinäle und auch der Laien im Kirchenschiff selber sitzen. Das war früher weniger so. Früher war jeder, der zur päpstlichen Familie oder zur päpstlichen Kapelle gehörte in diesen Gottesdienst irgendwie involviert und sei es nur durch einen ganz kleinen Handgriff oder eine ganz kleine Tätigkeit. Dieser Unterschied zu heute hängt natürlich auch damit zusammen, dass früher die Papstmessen doch viel seltener waren. Es gab auch gewisse Abstufungen, der Papst hat nicht immer selber zelebriert, sondern er hat der Messe oder Liturgie vorgestanden, hat aber dann einen Kardinal oder einen Erzbischof zelebrieren lassen. Heute haben wir seit einigen Jahrzehnten eine Vielfalt und eine so große Anzahl von Papstmessen, wie sie früher undenkbar war.

Können Sie ungefähr sagen, wie viele Würdenträger oder Laien ihren Handgriff zu tun hatten?

Das ist schwer zu sagen. Aber wenn Sie die alten Bilder sehen, sehen Sie diese Unmengen von Menschen, die um den Papst herum sind. Ich kann einige Funktionen nennen, die heute undenkbar wären: Früher waren zum Beispiel viele Prälatenklassen, die wir heute noch haben, sehr aktiv an der Liturgie beteiligt. Ich denke zum Beispiel an die Richter der römischen Rota. Diese Prälaten finden wir heute bei einer Papstmesse in einer Abteilung der Gläubigen sitzen. Früher haben sie beispielsweise dem Papst assistiert beim Gehen. Der Papst trug einen weiten Mantel, dessen Enden sie hielten, oder sie trugen das Vortragekreuz oder erfüllten andere Dienste wie zum Beispiel den eines Thuriferars, also den, der das Weihrauchfass bediente. Oder die Richter der Apostolischen Signatur: Sie fungierten als Kerzenträger, was heute, leider, undenkbar ist.

Wie lange dauerte denn damals ein Papstgottesdienst?

Mit den Vorbereitungen dauerte er mehrere Stunden. Und man muss sich das nicht als eine sehr steife Liturgie vorstellen. Früher gab es riesige Tribünen für die verschiedenen Teilnehmer der Liturgie, für das diplomatische Korps, für die Adligen, für die Gläubigen, für die Ordensoberen. Unter diesen Tribünen gab es sogenannte Büffets. Dort bestand für die Beteiligten, die sehr lange Dienste leisten mussten, die Möglichkeit, sich mit Wasser und andere Sachen zu erfrischen. Es war also eine sehr lebendige Sache, und weil diese Liturgien so lange dauerten, war die Möglichkeit gegeben, dass Personen ausgetauscht wurden und weggingen, um sich zu erfrischen.

Das klingt ja geradezu nach einer Volkfestatmosphäre, nach einer richtigen Feier...

Ich glaube, das war es auch etwas. Wenn man mal die Filme, die wir noch aus den 40er- und 50er-Jahren haben anschaut, dann sieht man das: es sieht aus wie ein Ameisenhaufen. Aber auch ein Ameisenhaufen, der weiß, was er machen muss. Daher hat es funktioniert und eine sehr große Lebendigkeit erhalten. Das kann man heute manchmal vermissen. Manche Liturgie in Sankt Peter erscheint mir heute sehr würdevoll und sehr besonnen, aber manchmal fehlt mir doch so ein bisschen der lebendige Funke.

Eine der herausragenden Zeremonien, die das Papstamt kennt, ist das Konklave. Für uns findet es heute selbstverständlich in der Sixtinischen Kapelle statt. Die Sixtina war aber keineswegs immer der Ort der Papstwahl.

Nein. Noch im 19. Jahrhundert fand eine der berühmtesten Konklave-Veranstaltungen in Venedig statt. Das war nach dem Zusammenbruch des Kirchenstaates, oder besser, der Besetzung durch die französischen Truppen. Das war das Konklave, aus dem Pius VII. hervorging. Die nachfolgenden Konklave-Veranstaltungen waren im Quirinal abgehalten worden. Erst Leo der XIII. sah, nachdem der Kirchenstaat nicht mehr existierte, als einzige Möglichkeit, das Konklave in der Sixtina abzuhalten.

Die Sixtina praktisch als Notlösung?

Das würde ich nicht so sehen, denn sie war auch früher schon Wahlort. Ich finde, es ist ein sehr angemessener, würdevoller und die Wähler motivierender Ort.

Im Hochmittelalter fand die Papstwahl gern im Lateran statt...

... unter anderem. Aber es gab auch Konklave-Veranstaltungen in Viterbo und in anderen Städten.

In früheren Zeiten wurden Papstwahlen unter, wie wir heute sagen würden, Security-Bewachung in Rom durchgeführt, weil es sonst leicht zu Ausschreitungen und Störungen aller Art gekommen wäre. Was waren die Schutzmechanismen des Konklaves im Lauf der Jahrhunderte?

Es gab eine römische Fürstenfamilie, die mit dieser Aufgabe betraut worden war. Der betreffende Adlige trug den Titel eines Marschalls der Heiligen Römischen Kirche und Kustode des Konklaves. Dieser hatte eine sehr starke militärische Autorität. So konnte er Truppen zusammenrufen und musste das zum Teil auch tun. Einmal, um das Konklave selber zu schützen, aber auch um die Wohnungen und die Paläste der Kardinäle zu schützen. Denn wenn das Volk erfuhr, wer von den Kardinälen Papst geworden war, war es üblich, zu dem Palast des Kardinals zu stürmen, und man ließ so gut wie nichts außer den Steinen des Hauses übrig. Es gab eine sogenannte schnelle Einsatztruppe des Marschalls, der dann eine Reiterei dorthin schickte, um die sowieso schon vorhandenen Wachen zu verstärken. Aber auch das Konklave selber musste geschützt werden, weil immer die Gefahr bestand, dass weltliche Mächte hier versuchten, Einfluss zu nehmen. Bis zum Ende des Kirchenstaates übernahmen diese Wachen auch bestimmte Einheiten der päpstlichen Armee. Ab 1870 übernahmen dann die päpstlichen Hausgarden den Schutz, die Schweizergarde, die Nobelgarde, die Palatingarde und natürlich auch die päpstliche Gendarmerie.

In Ihrem ersten, 500-seitigen Band breiten Sie die Fülle der Zeremonien geistlicher und auch weltlicher Art in der Zeit vor der Kurienreform aus. Denn vor der Kurienreform durch Paul VI., die Sie eingangs erwähnten, bestand dieser Reichtum in noch viel ausgefalteterer Form. Welches Anliegen verfolgen Sie genau mit diesem Werk?

Ich wollte eben aufzeigen, welchen Reichtum wir haben. Ich erwähne natürlich sehr viele Sachen, die heute nicht mehr vollzogen werden, die aber in irgendeiner Weise fortleben oder auch fortleben können. Viele Sachen, die abgeschafft worden sind, können wir sinnvollerweise nicht neu beleben. Aber es gibt immer wieder Elemente, für die es sich lohnt, doch zu überlegen wie man sie wieder einbauen kann oder wie man den Reichtum nutzen kann, den sie einst der Kirche gaben. Ich glaube, dabei muss man komplett ideologiefrei vorgehen. Man sollte es vom Historischen und Wissenschaftlichen her betrachten, von dem her, was sinnvoll ist, und man sollte wohl auch ein wenig bedenken, was das Herz anspricht.

Bei welchen der abgeschafften Elemente bei päpstlichen Zeremonien würde es sich denn Ihrer Meinung nach lohnen, wenn sie wieder in die Zeremonie eingebaut werden?

Zum Beispiel gibt es die Möglichkeit, und das erleben wir ja schon bei den Päpstlichen Messen, dass wieder stärker Gewänder aus historischen Beständen genommen werden. Das halte ich für sinnvoll, aber natürlich auch in einem gesunden Maße. Die Wahl eines Gewandes oder auch eines Rochetts soll nicht das Eigentliche sein, sondern es soll ein Hilfsmittel, ein Transportmittel für Geschichte und auch für eine Aussage sein; aber niemals eine Kampfansage – egal von welcher Seite.

September 6, 2011

Päpstliche Hoflieferanten und der Obelisk

September 5, 2011

Monseigneur Piero Marini: L’adaptation de la liturgie papale à la réforme liturgique du Concile Vatican II


Mgr Piero Marini à l’Université de Fribourg Suisse et causa docteur honoris de la Faculté de théologie: La Faculté de théologie de l’Université de Fribourg Suisse a décerné lors de son Dies academicus 2009 (14 novembre 2009) le doctorat honoris causa à Monseigneur Piero Marini, de 1987 à 2007 responsable de l’Office vatican pour les célébrations papales (« cérémoniaire papal ») et maintenant Président du Comité pour les Congrès eucharistiques internationaux. Elle voulait ainsi honorer l’engagement immense de Mgr Marini pour la mise en œuvre de la réforme liturgique du Concile Vatican II dans la liturgie papale, ses efforts exemplaires pour l’inculturation dans ce contexte et ses impulsions pour la présentation de la liturgie dans les médias. Lors de cette occasion, Mgr Marini a rencontré les autorités universitaires et ecclésiastiques, des représentants de la Conférence des évêques suisse incluse. En outre, il a participé le 16 novembre 2009 à une discussion engagée avec les doctorant-e-s en science liturgique à l’Université de Fribourg et donna une conférence publique intitulée : « L’adaptation de la liturgie papale à la réforme liturgique du Concile Vatican II ». Quelques-unes de ces rencontres et la conférence publique sont documentés ici.